Wiecie co najbardziej lubię w fotografii ślubnej?
Spontaniczność. Ten moment kiedy przychodzę do pracy i nie wiem co przyniesie dzień. Całe szaleństwo i emocje sięgające zenitu z którymi spotykam się podczas przygotowań Panny Młodej, potem nerwowość i podniosłość ceremonii, a na końcu weselne szaleństwo. O ślubnych niespodziankach można pisać książki, które na pewno znalazłyby się na liście bestsellerów. To naprawdę uzależnia.
Czasami jednak dopada mnie ochota na zwolnienie fotograficznego tempa i zrobienie spokojnej, bezstresowej sesji. Idealnie sprawdzają się do tego zdjęcia portretowe, gdzie fotograf i modelka są zdani tylko na siebie. Taka właśnie była moja sesja z Anią. Poranek, genialne światło zza okna które zagrało nam fantastycznie, dodając sielskiego charakteru. Do tego kubek aromatycznej kawy. Warunki idealne. Takie piżama-party mogę urządzać codziennie! :)
Sesja wyszła w delikatnym, ale zmysłowym i bardzo kobiecym klimacie.
Uważam że album z takimi zdjęciami to idealny prezent dla ukochanej osoby. A niedługo walentynki!
model: Anna Fuchs
fot. Sebastian Górecki